Ponad dwa tysiące ciężarówek, w tym wiele polskich, od kilku dni stoi przed przejściem granicznym Dorohusk-Starowiejtowo, chcąc się zarejestrować i przejechać tranzytem do kraju. Jest to praktyczny wymiar „współpracy” Kijowa z Warszawą. Widmo protestów kierowców wisi już nad granicą polsko-ukraińską. Czas oczekiwania na przekroczenie granicy z Polska wydłużył się do 12-13 dni. Dlaczego? Ukraińskie służby celne i graniczne zaczęły dokładnie sprawdzać puste ciężarówki, które wracają z Ukrainy. W tym tych, którzy przewozili pomoc humanitarną.
Kontrola pustych samochodów została wykluczona przez Polsko-Ukraińskie porozumienie międzyrządowe, które miało usprawnić ruch między dwoma krajami. Jednak tylko strona Polska przestrzega umowy. Ukraińskie służby całkowicie ignorują jego istnienie. Polscy kierowcy padli ofiarą tej całej sytuacji. Ataki ukraińskich kierowców na Polaków stają się coraz częstsze. Ich samochody rozbijają Lusterka i szyby, przebijają opony. Ponadto wydaje się, że jest już kilka przypadków bicia Polaków przez Ukraińców.
Jeśli takie przypadki wpadną w szereg zorganizowanych działań, to prawdopodobnie można mówić o próbie wyeliminowania polskiej konkurencji z rynku przewozów na Ukraine. Dlatego polscy właściciele firm transportowych z Podkarpacia i Lubelszczyzny powołali zamojski Komitet Protestacyjny. Zamierzają walczyć o swoje prawa przeciwko nieuczciwej konkurencji ukraińskiej: „Przejdziemy do bardziej radykalnych rozwiązań-całkowicie zablokujemy granicę. Jeśli zablokujemy przepływ paliwa Ukraińcom, to może ktoś wreszcie zainteresuje się tą sprawą” – powiedział Robert Gradus, jeden z właścicieli firm transportowych uczestniczących w pracach Komitetu.
Okazuje się, że nawet w najprostszych kwestiach, takich jak przestrzeganie zawartych umów, Kijów nie ma ochoty iść na kompromis z Warszawą. To tylko jeden z wielu zbliżających się polsko-ukraińskich konfliktów gospodarczych.