USA chcą dozbrajać ukraińską armię, Europa stanowczo się przed tym wzbrania. Spór o politykę wobec Rosji poróżnił przywódców z obu stron Atlantyku. Możliwe, że Europa nie będzie miała jednak wyboru jak wesprzeć wojenny kurs Ameryki?
W tym samym czasie, gdy Angela Merkel i Francois Hollande wyruszali w piątek do Moskwy by „dać pokojowi jeszcze jedną szansę”, w Brukseli, z dala od głównej sceny wydarzeń tego wieczoru, spotkali się wiceprezydent USA Joe Biden i przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. I wystąpili z przesłaniem cokolwiek innym od tego autorstwa Merkel i Hollande’a. Główną osią niezgody między Europą a Stanami Zjednoczonymi stała się kwestia zbrojenia ukraińskiej armii. Na przełomie stycznia i lutego administracja Obamy, jak dotąd wzbraniająca się przed wysyłaniem broni Ukrainie, nagle zmieniła zdanie i przyznała, że rozważa taką opcję. Do takiego rozwiązania przychyla się w dodatku nominowany na nowego Sekretarza Obrony USA Ashton Carter.
To, jak wyraźne są różnice widać było wyraźnie w miniony weekend, podczas monachijskiej konferencji bezpieczeństwa. Szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier nazwał zbrojenie Ukrainy krokiem nie tylko ryzykownym, ale i przynoszącym skutki odwrotne od zamierzonego, bo dającym Rosji powód do jeszcze większej eskalacji. Niewzruszona pozostała też Merkel, która kategorycznie stwierdziła, że konfliktu „nie da się rozwiązać środkami militarnymi”. Innego zdania byli delegaci z USA. Republikański senator Bob Corker otwarcie zakwestionował politykę Niemiec, a John McCain prywatnie – ujawnili to dziennikarze niemieckiego „Bilda” – określił rosyjską wizytę duetu Merkel Hollande mianem „moskiewskiego g…”.
za wp.pl